Takie wyobrażenie za mną chodzi obecnie. Wyobrażam sobie, że każdy z nas otoczony jest takim bąbelkiem powietrza. Nie jakimś tam chuderlawym bąbelkiem, pokaźną bańką, żeby nie było.
Idziemy, siedzimy, leżymy umieszczeni w samym jej środku. Dookoła nas mienią się, podskakują kolorowe kule. Mają plastyczną i miękką powłokę. Mimo, że delikatne dają stabilną ochronę.
Mienią się w słońcu jak te zwykłe bańki mydlane. Niektóre podskakują radośnie dookoła swojego właściciela a inne suną ociężale utrudniając temu kto znajduje się w ich środku swobodne poruszanie. Zbliżone do siebie plaskają ze szczęścia łącząc się wzajemnie. Tworzą nowe struktury. Nowe kolory. Powiększają przestrzeń tych, którzy w środku dając im razem więcej możliwości. Tańczą powierzchniami a mnie trudno oderwać od tego tańca oczy.
Za każdym razem, gdy widzę dwoje ludzi, którzy spotkają się w radości widzę jak dookoła nich tańczą ich emocjonalne bańki. To, co każda z tych osób przyniosła ze sobą staje się ich wspólne wewnątrz nowopowstałej ogromnej struktury.
Jak wiadomo ludzie nie spotykają się jedynie w radości. Czasem bańki wręcz zderzają się ze sobą. Mają barwę szaroburą, są przybrudzone, zrogowaciałe. Nie łączą się z innymi. Nie potrafią albo nie chcą. Twardo trzymają kształt napierając na wszystko co miękkie i uginające się.
Czym są te byty? Czemu podążają dookoła nas tak bezustannie. Łączą, chronią też czy oddzielają? Myślę, że są tym co wytworzyliśmy o sobie dookoła siebie.
Stanowią przedłużenie nas w przestrzeni. Miejsce, w którym mieszkamy i w którym przechowujemy wszystko to, czego doświadczyliśmy zmysłami. Fizyczna manifestacja emocji, nastroju i emocjonalnego doświadczenia zbieranego skrupulatnie każdego dnia.
To jaką mają barwę, konsystencję, przejrzystość czy też plastyczność zależy od wielu aspektów. Od tego czym nakarmiono nas, gdy byliśmy dziećmi, tego co pozbieraliśmy po drodze oraz tego co niesiemy obecnie. To jakie są może się zmieniać. Nie są ukształtowane raz na zawsze. To jakie są determinuje nasze spostrzeganie rzeczywistości. Świat jest szary i przykurzony, jeżeli siedzisz w swojej dawno nie sprzątanej przykurzonej bańce. Możesz być w środku cudownej przygody, ale to, co dotrze do Ciebie poprzez Twoją bańkę może znacząco odbiegać od tego, co namacalnie rzeczywiście Cię otacza. Sztywna, zrogowaciała i ociężała struktura, która Cię „otula” zabierze Ci każdą możliwość otwarcia swojej przestrzeni. Przefiltruje światło i pozbawi je głębi oraz połysku.
Niezwykle podoba mi się idea tego jak te nasze wspólne manifestacje bezkarnie ze sobą się scalają i rozdzielają bogatsze o to, co pochodzi od innych. Nie, że moje i mojsze. Gdy się rozstaniemy moja bańka będzie moja ale też trochę Twoja. Twoja będzie też trochę moja.