You belived you love me…
Kiedy świat rozsypuje się na kawałki. Jest cicho. Naprawdę cicho. Słychać trzepot skrzydeł motyla. Ten dźwięk przecina rzeczywistość niczym miecz. Nie ma czekania. Nie ma smutku. Jest samostanowiący proces rozpadu.
Wszystko co znałeś, rozumiałeś [ lub wydawało Ci się, że rozumiesz] rozpada się na drobniutkie kawałki. Te drobiny latają dookoła Ciebie niczym płatki śniegu. Z tą różnicą, że nie jest to śnieg. To Twoje życie, które zamieniło się niespodziewanie w kalejdoskop.
Siedzisz na podłodze i przeglądasz się w tych elementach zastanawiając się jednocześnie, gdzie się podziałeś. Gdzie jesteś? Czy jeszcze jesteś?
Podpowiem. Nie ma już nic. Wszystko to, co było Ci znane zniknęło. Nie ma. Cisza, pustka. Boli? Już nie. Bolało jak te kawałki wyrywały się z Twojego serca. Teraz już nie boli. Możesz z fascynacją patrzeć jak krążą wokół Twojej głowy. Jest prawie radośnie. Nadal gdzieś ogrzewają swoją obecnością dopóki nie spadną na ziemię.